sobota, 14 czerwca 2014

Miyako Odori


Kwiecień w Kioto stoi pod znakiem tańców gejsz i maiko, czyli Miyako Odori. Każdego dnia jest okazja, aby zobaczyć na żywo tradycyjne japońskie tańce wywodzące się z Kioto, których historia sięga drugiej połowy XIX wieku. Po całym mieście porozwieszane są plakaty obwieszczające to wydarzenie, a szczególnie dużo jest ich w dzielnicy Gion, gdzie mieści się teatr. Drogę do niego wyznaczają papierowe latarnie, również informujące o tym wydarzeniu. W tym roku Miyako Odori odbyły się po raz 142 i miałam okazję je zobaczyć. 


 


Spektakle odbywają się w teatrze Gion Kaburenjo. Tu obok mieści się Gion Corner, który miałam okazję już odwiedzić i zobaczyć godzinny spektakl prezentujący kilka tradycyjnych japońskich sztuk, między innymi ceremonię herbacianą i lalkowy teatr bunraku. (Więcej tutaj.) Jak tylko się okazało, że będę w Kioto w kwietniu, wiedziałam, że muszę zobaczyć Miyako Odori. W rezerwacji biletów pomogła mi obsługa ryokanu, w którym mieszkałam, a bilety odebrałam w dniu przedstawienia w kasie.



Są trzy rodzaje biletów, które kosztują dwa, cztery oraz cztery i pół tysiąca jenów. Warto wybrać tę najdroższą wersję, ponieważ wtedy w cenie mamy również herbatkę z gejszą i maiko. Po wejściu do teatru można obejrzeć małą wystawę obrazków oraz pięknych niebieskich kimon, w których występują gejsze i maiko. Czekając na swoją kolej można przejść się po urokliwym ogrodzie. Po kilku minutach nasza grupa jest zbierana razem i prowadzona drewnianym korytarzem do sali. Herbatka jest bardzo ekspresowa, bo wszystko trwa jakieś kwadrans, ale i tak warto. Udało nam się usiąść w pierwszym rzędzie, więc miałam wszystko przed oczami. 




Herbatę przygotowywała gejsza, a maiko podawała ją kilku szczęśliwcom z pierwszych rzędów. Między widzami krążyły panie w kimonach i rozdawały japońskie słodycze, a potem herbatę. Wszystko działo się bardzo szybko, a ja chłonęłam, ile mogłam. Fotografowałam, zapamiętywałam tę chwilę, smakowałam japońskiej słodyczy i pysznej matcha, a w między czasie słuchałam starszej Japonki siedzącej obok mnie, która chciała mi wszystko dokładnie wytłumaczyć. Nawet imiona gejszy i maiko. A na koniec się okazało, że talerzyk, na którym wylądował japoński przysmak nie dość, że jest ręcznie robiony i malowany, to jeszcze można go zabrać ze sobą na pamiątkę. Dla tego, ale nie tylko tego, kwadransa na pewno warto na Miyako Odori się wybrać. :)




Po szybkiej herbatce przechodzi się do innej części teatru, gdzie wszyscy czekają na otwarcie drzwi do sali. W między czasie można zakupić pamiątki z motywami Miyako Odori, które dostępne są tylko tutaj. Po kilku minutach drzwi się otwierają i możemy zajmować miejsca. Między rzędami chodzą panie z pięknie wydanym programem lub informacją, że podczas spektaklu nie wolno pod żadnym pozorem robić zdjęć. Jest dosyć głośno i czuć w  powietrzu nasze oczekiwanie. Sala jest prawie pełna, a większość widzów to chyba babcie z wnuczkami. Obcokrajowców jak na lekarstwo. Na widowni dostrzegam też jedną maiko




Słychać dzwonek, momentalnie zapada cisza, gasną światła i można zaczynać. 



Spektakl składa się z kilku części, a zmieniające się dekoracje nawiązują do różnych pór roku. Największy zachwyt wywołuje scena wiosenna z kwitnącymi wiśniami oraz zimowa ze spadającym śniegiem. Zdecydowanie warstwa wizualna wygrywa u mnie nad muzyczną, ponieważ nie przepadam za tradycyjną japońską muzyką. Ale na pewno muzyka i śpiew na żywo robią wrażenie. Na początek gejsze i maiko wychodzą po obu stronach widowni i prezentują taniec z wachlarzami uchiwa. Nie można było oderwać oczu od przepięknych niebieskich kimon. Przyznaję, że te części spektaklu, w których występowały gejsze i maiko tak ubrane, podobały mi się najbardziej.

Dla mnie Miyako Odori to kwintesencja ulotnego świata gejsz i maiko z Kioto. Godzinny spektakl przenosi nas w inny świat i czas, mimo że rozgrywa się przed naszymi oczami tu i teraz. Dopracowane ruchy, piękno kimon i nieśmiały uśmiech na scenie uchylają nam rąbka tajemnicy zamkniętego świata. Warto dla tych kilku chwil tam być.




p.s. Dla zainteresowanych tematem polecam również ten wpis o MiyakoOdori oraz zdjęcia Johna Paula Fostera, fotografa gejsz i maiko tutaj.

8 komentarzy:

  1. Wow, wow i jeszcze raz wow! naprawdę długo szukałam dobrego bloga o Japonii. Brawo - świetna robota. A bento? Niesamowite! Nie wspominając już o jakości zdjęć. Gratuluję serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ślicznie dziękuję i cieszę, że się podoba. :)

      Usuń
    2. a nie ma za co ;-P
      i oczywiście zapraszam do mnie: http://ananastory.blogspot.com/

      Usuń
    3. Już zerknęłam, dzięki. :)

      Usuń
  2. Fajnie, że miałaś okazję zobaczyć coś takiego na żywo. Zawsze robi to ogromne wrażenie ! :D super!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak - cała ta feeria barw, atmosfera, urok, nie do końca do opisania. :)

      Usuń